Wiersze, poezja, poeci. No tak, pewnie część z Was (i to spora) nie określa się jako ich wielbiciele. Bardziej kojarzycie te słowa z pytaniem nauczyciela „co poeta miał na myśli”, podczas gdy nie macie zielonego pojęcia, o co temu twórcy chodziło. Jednak tym razem chciałabym, abyście życzliwszym okiem spojrzeli na pewnego poetę. Dlaczego? A dlatego, że chyba byście się z nim dogadali. Bo kochacie to samo co on – sport, a zwłaszcza piłkę nożną. O kim mowa? O Kazimierzu Wierzyńskim. Może wiecie, że ten urodzony pod koniec XIX wieku twórca był poetą, prozaikiem, eseistą, współzałożycielem grupy poetyckiej „Skamander” działającej w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Szczegółową charakterystykę jego twórczości być może poznacie na lekcji języka polskiego. Póki co interesuje nas to, że Kazimierz Wierzyński
- był poetą, który w 1927 roku napisał składający się z 15 wierszy tom „Laur olimpijski” poświęcony oczywiście tematyce sportowej, nawiązujący do konkretnych dyscyplin sportowych, przypominający mistrzów igrzysk olimpijskich.
- Tom „Laur Olimpijski” podczas IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928 został nagrodzony złotym medalem w konkursie literackim! Czy wiedzieliście, że poeta mógł otrzymać na takiej imprezie sportowej medal? Faktycznie w latach 1912–1948 medale mogli otrzymać oprócz sportowców artyści w ramach Olimpijskiego Konkursu Sztuki i Literatury. Warto przypomnieć ten fakt, zwłaszcza, że gdy piszę te słowa, trwają XXIV Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Pekinie.
- Dlaczego Wierzyński napisał o sporcie? Bo sam był sportowcem. Uprawiał różne dyscypliny sportu, jednak najbliższa jego sercu była piłka nożna. Późniejszy poeta, był zawodnikiem Pogoni Stryj (klub ten już nie istnieje, zresztą miasto Stryj obecnie znajduje się na terytorium Ukrainy). Był piłkarzem uniwersalnym — występował tam na pozycji prawego pomocnika albo (częściej) bramkarza do roku 1912 (później pojechał na studia do Krakowa). Jako ciekawostkę dodam, że w zespół Pogoni Stryj spotkał się w walce o baraże o wejście do ligi Państwowej z Cracovią, której to uległ 0:3 i 0:11. Wierzyński jednak mieszkał już wtedy w Warszawie.
- Już jako literat, nadal aktywny sportowo (cenił lekką atletykę, tenis, jeździł na nartach, uprawiał aktywną turystykę, jednak najbardziej kochał piłkę nożną, o której mówił: „to był początek wszystkiego”.
- Przeglądacie czasem informacje z „Przeglądu Sportowego”? A co to ma wspólnego z Kazimierzem Wierzyńskim? Otóż ten pasjonat sportu w 1926 roku objął stanowisko redaktora naczelnego „Przeglądu Sportowego”. Piastował to stanowisko w latach 1926-1931 oddając się tej działalności z ogromnym zaangażowaniem i pasją. Dzięki niemu Przegląd Sportowy uchodził za „jedno z najlepszych pism sportowych Europy”, które „ukształtowało intelektualne tradycje polskiego sportu”. W tym czasie często redaktora naczelnego spotkać można było jako kibica na meczach piłki nożnej, tenisa, nieco rzadziej bokserskich.
- Przegląd Sportowy pod wodzą Wierzyńskiego organizował też imprezy sportowe, na przykład kolarski Wyścig Dookoła Polski.
- I to właśnie Kazimierz Wierzyński stworzył popularny do dziś plebiscyt. Jak zapewne wiecie, sportowcy stają do „rywalizacji” w Plebiscycie „Przeglądu Sportowego” o miano Najlepszego Sportowca Polski. Ten ostatni, osiemdziesiąty siódmy, wygrał piłkarz Robert Lewandowski, o czym przekonaliśmy się w ubiegłym miesiącu. A wszystko to było możliwe dzięki Kazimierzowi Wierzyńskiego, także którego (rokrocznie od 2015 roku) imieniem Nagrodę za publikacje o tematyce sportowej przyznaje Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich.
Jak sami widzicie sport, a zwłaszcza piłka nożna to wartość uniwersalna, która łączy ludzi żyjących na przestrzeni wieków, o różnych zainteresowanych i zawodach. W tym poetów, których też da się lubić ☺.
Kazimierz Wierzyński „Match footballowy” (z tomu „Laur Olimpijski”)
Oto tu jest największe Colosseum świata,
Tu serce żądz i życia bije najwymowniej,
Tu tajemny sens wiąże i entuzjazm brata
Milion ludzi na wielkiej rozsiadłych widowni.
Zamora wsparty w bramce o szczyt Pirenejów,
Piękniejszy niż Don Juan, obciśnięty w swetrze,
Jak dumny król, w chaosie center i wolejów,
Śledzi kulę świetlistą, prującą powietrze.
Z Uralu w bój posłaną, jak z lufy moździerza,
Trzyma w oczach i więzi, a gdy kula spada,
Jak pająk się nad dziuplą bramki rozczapierza,
Jak krzak wystrzela w niebo, człowiek-barykada.
Pocisk skacze kozłami od miasta do miasta,
Z jednej strony Moskwa, z drugiej Barcelona,
Już steruje ku siatce, już spod stóp wyrasta,
Trybuny tracą oddech, cały stadion kona.
I pokażcie mi teraz – gdzie, w jakich teatrach
Milion widzów wystrzeli takim wielkim głosem:
Zamora, lecąc w górę, jak żagiel na wiatrach,
Za Atlantyk wybija piłkę jednym ciosem!
Widownia oszalała, krzyczy, bije brawo,
Półkole trybun płonie niczym aureola,
I jak wielka tęsknota za zwycięską sławą
Tętni okrzyk stadionu: gola, gola, gola!